Oczekiwania
Lubiły się spotykać. Umówiły się na wystawie obrazów. Właściwie to w kawiarni przylegającej do sal wystawowych, ale do nich już nie weszły. Rozmawiały o obrazach, których nie widziały a które wisiały na ścianach w pomieszczeniu tuż obok. Być może oglądały je kiedyś, ale nie pamiętały już kiedy to było. Siedziały zanurzone w fotelach . Niespiesznie przerzucały kartki katalogu ze zdjęciami obrazów. Snuły domysły o tym jak są malowane, przytaczały opinie znajomych. Podrzucały sobie słowa. Mówiły:
- A mnie nuży oglądanie w półmroku malutkich pejzaży, ciemnych i rozświetlonych od wewnątrz. To nieznośna maniera, kiedy dotyczy każdego z nich.
- Ciekawa jestem jak wyglądałyby w jasnych kuchennych pomieszczeniach, w promieniach słonecznego dnia? - dodała druga.
- Może lepiej, a może właśnie wtedy ukazałyby się ich mankamenty.
Słowa padały mimochodem i nie wyrażały tego, co je nurtowało. Jedna z nich nerwowa i spięta, sadowiąc się w ratanowym fotelu, układała w głowie zdania, których potem nie wypowiedziała.
- Chciałam się z wami zobaczyć, żeby mówić o sobie. Trochę kpiąc, trochę żartując wyjawić co mnie dręczy. Usłyszeć te słowa i rozbroić je. Poczuć wasze przyjazne zainteresowanie i odrzucić współczucie. Porównać się z wami i wyjść z tego zwycięsko.
Przez wielką okienną szybę zobaczyła jeszcze jedną z nich - spóźnioną. Właśnie wchodziła, w dziewczęcej sukience z błękitnymi koralikami u nasady szyi. Jej jasne gładkie nogi wyglądały tak jakby za chwilę miały wesoło zakręcić spódnicą. Zastanowiła się:
- Czy to wystarczy, żeby odstraszyć wspomnienie śmierci ?
- A czy ja muszę znowu patrzeć na dziewczynkę, u progu dorosłego życia, miotającą się i odbijaną przez bliskich jak piłka?
Po bulwarach nad rzeką spacerowali ludzie. Razem oczekiwali na przyjazd papieża. Dla przyjaciółek chwila wspólnej bliskości minęła. Jedna z nich zaczęła się żegnać. Była już spóźniona.
Nocą zbudził ją sen zbyt namacalny, żeby można było go dalej śnić. W mieszczańskim gustownie urządzonym pokoju polowała na krokodyla. Usiłowała zabić go młotkiem. Gad wciskał się pod łóżka, fotele. Ścigała go zapamiętale. Krew tryskała na ściany i obicia mebli. Obudziła się zmęczona, ale nie przerażona tym co zrobiła.