Język - spotkanie sagowe.

   Słowo może być lontem. Mówisz wojna i w twojej głowie wybuchają obrazy, pędzą jak iskry. Każdy przerażający. Od „ Rozstrzelania” Goya po te z wiadomości telewizyjnych, filmów dokumentalnych i rodzinnych albumów. Piętrzą się. Chcesz przed nimi uciec, ale one są tam i biegną razem z tobą.
Nie przeżyłaś tego jeszcze, ale budzą twój lęk.
Nie widzisz swojego miasta, tylko ruiny Mariupola. Nie słyszysz gwaru dzieci na boisku, tylko rozpaczliwy płacz opuszczonego parolatka na pustej ulicy. Wokół ciebie kikuty drzew, ziemia zryta gąsienicami czołgów, a na wprost zerwany most z bezwładnie rozrzuconymi ciałami uciekających.
Rządzący twoim krajem, liderzy partii, charyzmatyczni przywódcy religijni chcą uchronić cię przed takim strachem.


Będziesz im jeszcze potrzebna, żeby mogli utrzymać władzę, a potem to ty zagrasz w tych dekoracjach.
Nie mówią o wojnie, mówią o „specjalnych operacjach wojskowych”.W tym wyrażeniu każde ze słów jest z innej dziedziny.
Specjalny, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju, czyli fachowy.
Operacja, działanie naprawcze, a w medycynie często ratujące życie.
I tylko przymiotnik - wojskowy, ma nieprzyjemną konotację, ale i z nim jesteśmy oswojeni. Defilady, ordery, pola bitew, które można oglądać, wojskowe buty i cały ten sznyt.
Tak czerwona farba wlana do wody traci kolor. Rozcieńczona blednie, już nie przeraża, staje się różowa. A czyż nie jest to ulubiony kolor małych dziewczynek ?
A słowo pogrom ? Co kryje się za nim ? Spadająca na niewinnych. niczym niespowodowana wściekłość i nienawiść tłumu. Chęć mordu, polowania na ludzi ,jak na groźne zwierzęta.
Przewija się przez karty historii.
I my otarliśmy się o niego w ostatnim dwudziestoleciu.
Czyż nie były przygrywką do tego marsze w dniu 11ego listopada ,w rocznicę odzyskania niepodległości ?
Piekielne marsze w oparach siarki i ognia. W huku petard. Zagarniające dla siebie ulice. Wlewające w nie masy młodych ludzi, niszczących wszystko co stało im na drodze. Skandujących obelżywe hasła po adresem tych innych.
Budziło to strach i bezradność.
Widziałam archiwalne zdjęcie sprzed drugiej wojny światowy.
Biegnąca środkiem ulicy kobieta. Krzyczy, otwarte usta, przerażenie w twarzy, potargane włosy, halka zwisająca na jednym ramiączku. Na wpół goła i bosa, nawet nie przysłania swojej nagości. Ucieka, żeby uratować swoje życie. I wyjący tłum za nią. Tymczasem na chodniku stoi spokojnie przyglądający się temu chłopiec. Taki zwykły uczeń ze szkoły podstawowej.
Było mi jej okropnie żal i czułam wstyd, jakbym pędziła razem z tą tłuszczą.
Ale już czystki etniczne brzmią inaczej. Czyż nie ?
Czystość to utrzymująca porządek ludzka zaradność. Likwidująca brud, zapobiegająca roznoszeniu się zarazków.
A etniczne, no cóż, okazuje się że nie tylko pasożyty, owady, zwierzęta, ale i ludzie burzą nasz uładzony świat. Ludzie inni niż my.
A więc ruszajmy do generalnych porządków !
Tak nawołują niektórzy przywódcy swoje społeczności.

Anna Marek

Joomla Template - by Joomlage.com