Barbara Kozubek-Marczyk JESTEM
Jestem Polką, odpowiedziała na zapytanie o narodowość. Wypełniła stosowne formularze, tam krzyżyk tu fajka i spokojnie zajęła miejsce oczekując na kontrolę bagażu. Przeleciała wzrokiem banery reklamowe, zgodnie z daną sobie obietnicą zrezygnowała z aktywności telefonicznej i zbytniej otwartości w nawiązywaniu przypadkowych kontaktów słownych. Zostało jej własne towarzystwo. Deklaracja narodowości stała się drożdżami rozważań prowadzonych, zresztą nie pierwszy raz, nad jej definicją.
W domu wychowana była w duchu romantycznego patriotyzmu. Szlak bojowy ojca z finałem nad Bzurą, AK rodziców na obczyźnie i w kraju, tajne komplety, Bratniak. To wszystko dostała w pakiecie nakreślającym ramy miłości do ojczyzny. Pierwszego szoku doznała, gdy dowiedziała się, że jej prababka była Bawarką. Przez tydzień ryczała do poduszki ze wstydu i upokorzenia. Potem okazało się, że babka po mieczu była przechrzczoną Żydówką. Powierzono jej tę informację jako wielki rodzinny sekret, no bo wiesz, gdyby wujostwo się dowiedzieli, albo teściowie twojej siostry...
Nie chciała nikogo skrzywdzić, ale była podekscytowana tą wiadomością i zdawało jej się, że osobiste IQ jakby nieco skoczyło w górę. Potem na Rakowicach znalazła prababkę Czeszkę. Wprawdzie zaczęła na nią zwalać skłonności do tycia, ale szybko zamortyzowała sobie tę niedogodność informacją ze starych pamiętników – ponoć prababka była blisko spokrewniona z jednym z prezydentów Pragi.
Prababek ma się kilka, więc pojawiła się i Słowaczka lub Węgierka, z nazwiska nie udało się wywnioskować. Pradziadek, który miał stanowić o polskości rodu i pieczętował się jednym z najstarszych herbów polskich, gdzieś po kądzieli miał w rodzie ukraińskiego popa.
Stoi sobie w kolejce i rozważa ile jest cukru w cukrze, czy da radę policzyć ile tej zadeklarowanej Polki w niej jest. Sumuje ułamki gubiąc się w operacjach, nie tyle arytmetycznych, co z trudem ustala mianowniki ułamków. Bo jeżeli jej mama jest córką ojca, który jest pół Słowakiem i pół Polakiem i to nie do końca, bo ten pop na horyzoncie, oraz matki, która jest pół Bawarką i pół Polką, tu raczej pewność do czwartym pokolenia wstecz, a ojciec...Nie, nie jest w stanie tego wykonać. Grunt, że w papierach jest Polką, można powiedzieć przekornie z wyboru, wszak jej przodkowie wybrali kiedyś to miejsce do życia, a ona podtrzymała ich wybór świadomie, przecież miała wizę do Kanady, jak wielu jej przyjaciół. Los był dla niej łaskawy związał ją z Krakowem, więc czego szukać gdzie indziej? Jest krakowską Polką, czasem mówi Galicyjką, tyle, że takiej narodowości w ankietach się nie znajdzie.
Barbara Kozubek-Marczyk