Spotkanie
- Jestem diabeł – powiedział.
- To nazwisko? – zapytała zdziwiona
- Nie, sama istota.
Jakby ją kto walnął w plecy. Czemu ja? pomyślała szybko.
- Jesteś doskonale przeciętna – mówił dalej - trochę dobra, trochę zła. Jak się żyje z takimi jak ty? Bardzo jestem ciekawy. Kanalie mnie znudziły.
Scenkę tę, w jej mniemaniu naprawdę przeżytą, opowiedziała mi daleka krewna jeszcze w latach 60-tych. Byłam dzieckiem, więc moja wyobraźnia nietknięta na razie zwątpieniem przejęła się opowieścią.
- I co, co z tego wynikło? – zapytałam. Odpowiedziała mniej więcej tak:
- Nic dobrego. Od tamtego dnia wszędzie widziałam zło, nawet tam, gdzie moi bliscy widzieli tylko cynizm. Potrafiłam analizować różne przypadki ludzi pod tym kątem, nie miałam dla nich zrozumienia. Doprowadziło to do jakiejś paranoi, odsuwali się przyjaciele nie mogąc znieść mojego nowego usposobienia. Co gorsza, sama stałam się przyczyną różnych złych sytuacji, aż raz, obudziwszy się rano stał się cud. Powiedziałam sobie stanowczo –dość! Bo w końcu sama cierpiałam. Twarda decyzja, jakbym zrzuciła z ramion ciężki koc.
Tyle wspomnienia krewnej. I mojego wspomnienia. Dziś po latach myślę, że diabeł był ze snu, nie prawdziwy, ale sen obudził w mojej dalekiej cioci jakąś uważność na zło. Wrażliwość moralną – jakby powiedział etyk. Była, jak zauważył diabeł, dosyć nieskomplikowana, więc sen – rozumując w kategoriach użyteczności – bardzo się jej przydał.
Odeszła z tego świata mając opinię osoby wrażliwej, uważnej, ciepłej i po prostu dobrej. Na pogrzebie podkreślano jej wielkoduszność.
Barbara Ziembicka