Rozstania

- Widzi ją pani. Stoi na wprost na złość mnie. Ostatnio zajęła nawet moje miejsce. Wie pani, że od lat tu stoję - powiedział Marek.

- A co z rozwodem zapytała Maria?

- Już po rozwodzie. Jeździ po świecie z tym swoim. Kilka razy do roku.

- Ma pan kontakt z dziećmi?

- Mam zakaz zbliżania się do nich na odległość.  Wie pani jak to boli? Moje dzieci. Nie mieć praw rodzicielskich? Co z nich wyrośnie? Pocieszam się, że bliźniaki łatwiej znoszą rozstania rodziców.

- Może się dogadacie?

- Jak, gdy chce mnie puścić z torbami.

- A co z domem?

- Nie mam tam wstępu.

- To gdzie pan mieszka?

- Tułam się. W łeb sobie na pewno nie strzelę. Nie doczekanie.


Dialog

ADAM - nie podpiszę ci tej zgody.

Ewa - obiecałeś.

Adam - rozum ci odjęło kobieto, mam się pozbawić praw rodzicielskich dla twojego widzimisię.

Ewa - przecież chodzi o jego dobro.

Adam - to moje jedyne dziecko, kocham go.

Ewa – dla Stefka nie ma tu przyszłości. Utrzymasz go za dwa tysiące, zaopiekujesz się nim?

Adam - robiłem to przez dwa lata jak cię nie było.

Ewa - przysyłałam pieniądze, miałeś na opiekę.

Adam – poradzę sobie, zresztą pójdzie już do przedszkola.

Ewa – tęsknię za nim. Mam pracę, robię to co lubię. Popatrz na te figurki „ RoYal Copenhagen” wg. mojego projektu. Podpisałam kontrakty z fabrykami w Windsor. Clark chce go adoptować. Przyszłość przed nim. Zgódź się. Może zostać lordem.

Konflikt

Amelia usiadła przed lustrem wyszarpując z długich blond włosów różowe rolki. Super, pomyślała, kiedy wzdłuż twarzy spłynęła burza loków.

- Zawsze musisz się spóźniać -  wycedził przez zęby Bruno.

- Ty….lko w Sy…lwestra najdroższy - wyszeptała słodko przecinając wiszącą w powietrzu awanturę.

W domu Wery i Romka towarzystwo już balowało. Bruno natychmiast rzucił się na wysztafirowaną Werę, która wyrwawszy się z rąk męża podbiegła do nich.

- Och gwiazdo zakasowałaś wszystkie dziewczyny - usłyszała głos męża, który gnąc się przed Brygidą porwał ją do tańca.

- Wyglądasz pięknie, zatańczysz? - zapytał cicho Romek.

- Z największą przyjemnością - szepnęła mu do ucha, a później odchylając się od jego torsu zawirowała tak, by zobaczył wydekoltowane ciało wyłaniające się z seksownej, czarnej sukni ze sklepu „ Mirage”.

- Nigdy z nikim tak nie tańczyłem. Skąd znasz te wszystkie figury. Oby tylko Wera tego nie widziała.

Na placu

Obydwie miały stoiska na Kleparzu obok siebie z najlepszym i najdroższym towarem. Ładne, młode przystojne przyjaciółki spod Turbacza. Kupowała od obu na zmianę, sprawiedliwie. Ela obsługiwała stoisko z mężem. Kasia radziła sobie sama. Ela od czasu do czasu wysyłała Kazika by pomógł przyjaciółce.
-Dzień dobry pani Elu. Była już pani na urlopie?

- Nie wyjeżdżam, nie ma mnie kto zastąpić.

- A mąż?

- Jaki mąż. Nie słyszała pani?

- Nic a nic. Niech pani przejdzie trzy stoiska dalej. Pani Kasia się przeniosła. Razem z Kazkiem .

Casanowa

Wreszcie udało im się umówić. Ala przyszła pierwsza. Usiadła na ławeczce i patrzyła  w stronę, z której miała nadejść Monika. Już po chwili zobaczyła ubraną w długi płaszcz, kapelusz z szerokim rondem i wysokie muszkieterki na długich nogach postać. Biegła, wymachując markową torebką Birkins - to mogła być tylko Monika.

- Laska, służy jej to małżeństwo - pomyślała .

- No, no, wyglądasz super.

- Rozwiodłam się z Adamem.

- Nie wierzę …… tak szybko.

- O trzy lata za długo, licząc tylko od dnia ślubu.

- Czemu?

- Toksyczny układ - damski bokser, moja spolegliwość, wstyd i jeszcze baby.

- Kiedy on miał na nie czas. Nie odstępował cię na krok.

- Nie wiem co to było, czary, magia, ślepota? Zahipnotyzował mnie, niczego poza nim nie widziałam. Ale nie ja jedna dałam się nabrać. Goniło za nim tyle bab, że Casanowa przy nim to pikuś.

Zazdrość

- Skarżypyta na kopyta, język lata jak łopata, skarżypyta na kopyta...

- O co chodzi? - zapytała Aniela zwracając się do swojej przyjaciółki Agi.

- Rozpowiedziałaś, że kocham się w Zbyszku.

- A komu niby to miałabym to powiedzieć?

- Nie wierzę ci i tak !

- Uwierz !

- Śmieją się ze mnie. Narzeczona, narzeczona - słyszę. Szkoda, że jeszcze niedoszła nie wołają .

- Nie pisnęłam nikomu słowa.

- Paplo, małpo - rzuciła się na nią z pazurami.

- Przestań, boli.

- Uszlachcę cię na całe życie, rozdrapię ci tą buźkę, nie będziesz się do niego wdzięczyła tymi białymi ząbkami.

 

Anna Nowińska

Joomla Template - by Joomlage.com