Magia
Dawniej...
Magia, uroki, zaklęcia, złe oczy, wiedźmy, czary, czarownice, tortury, łamanie kołem, topienie, ból, ból nie do zniesienia, ogień, śmierć na stosie. A wszystko pod czujnym okiem Świętej Inkwizycji i władzy nadanej nadanej sobie w imię Boga.
W roku 1232 papież Grzegorz IX powołał Świętą Inkwizycję, instytucję do niszczenia wszelkiej nieprawomyślności. Ofiarami Inkwizycji padały głównie kobiety. Jak dowiedli niemieccy uczeni tamtych czasów, kobiety mają wrodzoną predyspozycję do czynienia zła. Potwierdzeniem tego między innymi miała być etymologia łacińskiego słowa kobieta. Fe – fides, czyli wiara, oraz mina czyli mniej. Femina – mniej wiary.
Dowody na mniejszą wartość kobiet znaleziono również w Biblii, gdzie w większości męskie postacie są pozytywne, a żeńskie, poczynając od Ewy, ulegają podszeptom diabła.
Trudno ustalić kiedy rozpoczęły się polowania na czarownice, ale Święta Inkwizycja była najbardziej za to odpowiedzialna.
Obrzędy magiczne występowały w kulturach pierwotnych i miały zapewnić przychylność bóstw, obfite plony, udane polowania, wygraną wojnę lub miłość. Szamani, czarownice, magowie cieszyli się powszechnym uznaniem i szacunkiem. Z nadejściem chrześcijaństwa zabrakło miejsca na innych bogów. Magia tamtych wierzeń odeszła bezpowrotnie. W średniowieczu zapłonęły stosy.
W 1486 roku wydano podręcznik dla łowców czarownic – Młot na czarownice.
Autorami księgi są Jakob Sprenger i Heinrich Kramer, niemieccy duchowni, dominikanie oraz inkwizytorzy. Treść księgi podzielona jest na trzy części. Pierwsza dowodzi, że magia istnieje, druga opisuje jej formy, a trzecia – sposoby wykrywania, sądzenia i pozbywania się wiedźm. W mniemaniu autorów z powodów słabszej natury i pośledniego intelektu pokusom szatana ulegają głównie kobiety i to pośród nich należy szukać czarownic. Osoby reprezentujące podczas procesu stronę Boga są niewrażliwe na moce Szatana. Henrich Kramer chwalił się, że osobiście skazał na śmierć około dwustu czarownic.
Kim były czarownice palone na stosach?
To były zwyczajne kobiety. Wystarczył donos na niewierną lub niechcianą żonę, znachorkę której nie udało się wyleczyć chorego, zielarkę gdy jej eliksir nie zadziałał, a kiedy krowa padła winą można było obarczyć sąsiadkę, która rzuciła urok. Szukano znamion, sprawdzono układ pieprzyków, wrażliwość na ból i jeszcze ta okrutna próba wody. Oskarżano głównie mieszczki i chłopki. Nikt nie ważył się podnosić ręki na szlachciankę.
Szczególnie podejrzane były akuszerki, babki, zielarki. Wynikało to prawdopodobnie z chęci wyeliminowania ich z rynku usług medycznych. Około dwunastego wieku pojawili się lekarze z wykształceniem uniwersyteckim, którzy kierowani zazdrością o klientów, eliminowali tą drogą konkurencję.
W wielu regionach renesansowej Europy przy życiu nie została ani jedna akuszerka. W latach 1627–1630 w Kolonii zgładzono prawie wszystkie położne. Podobno przeprowadzono około 100 tysięcy procesów, w których zginęło 40 tysięcy osób. Trudno ustalić ile było ich naprawdę.
W Polsce ostatni wyrok spalenia na stosie wykonano w 1811 roku w Raszel na Warmii. Ofiarą była Barbara Zdunk.
Dziś...
To była magiczna chwila. Zauroczył go jej uśmiech i tajemnicze oczy o różnych kolorach. Prawe, niebieskie jak niebo, lewe zielone jak łąka. To była jakaś magia, jakieś czary.
Teraz po pięćdziesięciu wspólnych latach, dalej widzi w niej tamtą, młodą dziewczynę - czarodziejkę. I choć błękit i zieleń oczu przygasł, to za jeden jej uśmiech oddały życie.
**********
Podobno czarownicę można poznać po oczach. Ich tęczówki mogą mieć różny kolor, a źrenice przypominają czarną kropeczkę. Czasami widać w nich płomyki ognia czasami lśniące okruchy lodu.
I chociaż dzisiaj stosy już nie płoną to strzeżcie się czarownic. One są wśród nas.
Jola Mirecka