Sąsiedzi
Zaczęło się od długiej giętkiej witki wierzbowej. Zręcznie umocowana w rozwidleniu między pniem, a wyrastającą z niego gałęzią, była fundamentem. Potem przyszły kolejne. Długie i krótkie. Giętkie i sztywne. Przeplatane, krzyżowane, i mocowane misternie w powiększającej się konstrukcji. W drugim etapie pojawiło się zadaszenie i w ciągu niespełna dwóch dni przed naszymi oknami zamieszkały dwie sroki. W gnieździe na poziomie piątego piętra były bezpieczne. No, nie do końca. Już drugiego dnia pod nieobecność srok pojawiły się dwie kawki bardzo zainteresowane opuszczonym gniazdem. Na szczęście sroki w porę wróciły i po wielkiej awanturze pogoniły intruzów.
Teraz mamy dodatkowe zajęcie będziemy sąsiadów podglądać.
Antoni Niedziałkowski