Bezradność
Jest doświadczeniem indywidualnym. Dla niektórych jest abstrakcją, dla innych stałym elementem codzienności. Przychodzimy z nią na świat i towarzyszy nam przez całe życie. W różnej postaci i natężeniu. Początkowo jest czymś oczywistym. Nic nie wiemy, wszystkiego się uczymy. Próbujemy, obserwujemy, podglądamy i stajemy się coraz bardziej samodzielni. Radzimy sobie z przeszkodami. Nie znamy ograniczeń. Ten uroczy i twórczy stan temperują nakazy i zakazy rodzinne, a potem szkoła. Ta ostatnia potrafi z potencjalnego geniusza zrobić powolnego otoczeniu, bezradnego wykonawcę cudzych zamierzeń.
Gdy patrzę wstecz poczucie bezradności w dorosłym życiu odczuwałem rzadko, najczęściej wiązało się sytuacjami, które mnie przerastały. Takimi jak chamskie obyczaje, takiż język, kłamstwo, oszustwo, pomówienia, lekceważenie umów i zwyczajów. W tej bezradności żyję teraz bez nadziei na zmianę. Szczególnie trudna jest dla mnie świadomość bezradności wobec nieszczęścia, cierpienia i niesprawiedliwości dotykającej zwłaszcza bliskie mi osoby.
Jest też bezradność peselowa. Jej destrukcyjne objawy to:
zadyszka już od pierwszego piętra,
schody w starym typie tramwaju pokonywane jak wejście na Kasprowy
spacery coraz krótsze - bo się męczę
niechęć do wstawania z łóżka i wychodzenia z domu,
ograniczanie czynności codziennych: umyję się jutro, posprzątam za tydzień, ta bluzka jest jeszcze czysta
ograniczanie kontaktów towarzyskich, wyjść do kina, teatru czy muzeum
zasiadanie przed telewizorem i wielogodzinne oglądanie
zmiana diety, rezygnacja z gotowania
niecierpliwość
zgryźliwość
można by jeszcze długo je wyliczać. Jedno jest pewne czai się ona na każdego. Od nas zależy czy się jej poddamy, czy też powiemy jej - nie ma na ciebie zgody. Idź sobie precz.
Antoani Niedziałkowski