Maj
Gadały ponad godzinę, kawka, papieros, w pokoju gęstniał dym. Grażyna otworzyła okno i usłyszała "maj, maj, maj Dilajla"- no tak, pomyślała, to już maj! Drzewa nieśmiało się zielenią, będą uwodziły freerią barwnych kwiatów, skrada się wiosna. Trzeba ją przywitać i zaprzyjaźnić się z nią najlepiej poza Krakowem. Jednak poprzednio zdecydowali się na wyjazd na wieś w maju by pooddychać czystym powietrzem, a pies mógł się wyszaleć w ogrodzie i w lesie, wykąpać w jeziorze.
Niestety po kilku dniach musieli wracać, bo kominek nie wystarczał na równoważenie zimna w domu, nie dało się normalnie korzystać z łazienki, ręce drętwiały, nawet zawitał katar. W następnym roku wybrali się w maju na Kretę i ulewy towarzyszyły im prawie cały czas. Obrazili się na pogodowe kaprysy maja.
No ale może.. w maju się sobą zauroczyli? Bo w maju jak w raju, "pachniało majem i pachniało miętą" Nie, Grażyna w maju nigdy nie była zakochana. Może bała się że od razu straci głowę, że majowe fluidy ją zaatakują i pochłonie ją erotyczne zawirowanie. W jej życiu uczuciowe tęsknoty odzywały się w lecie. Wtedy głowa eliminowała naukę, pracę, różne załatwienia, rozrywki kulturalne. Otwierała się na amory. Nie jest rzeczą niemożliwą zaplanowanie pory na zakochanie, nastawienie się na miłosne, wakacyjne fluidy. Ona tak miała.
Ale miał w jej życiu maj także pozytywne konotacje: zaczynały się majówki, rajdy, wycieczki i mnóstwo imieninowych balików. To w maju było ich najwięcej.
Dlaczego panuje opinia, aby w maju nie łączyć się węzłem małżeńskim? Nie wiem. Może dlatego, że majowa atmosfera sprawia, że nowożeńcy mogliby pomylić zakochanie z miłością którą przyrzekają, a jak wiadomo zakochanie trwa krótko. To tylko domysł, pewnie jest bardziej racjonalne wytłumaczenie..
Bożena Bertman