Bochen
Kraków 24.12.2013
po bielonych izbach
z świętymi obrazki
niosły się zapachy z chlebowego pieca ,
zza drzwiczek poczerniałych sadzą
strzelał ogień , syczał żar
w kącie ,na warcie
gruby pogrzebacz stał,
spracowana czułość
zarabiała zaczyn
w drewnianej dzieży okutej metalem,
perlił się pot na zbrużdżonym czole,
odgarniany ręką
rosły razowe bochny,
rozmiar powiększony
żegnane krzyżykiem,
na długich łopatach
wsuwane w brzuch rozgorzały,
izba
pachniała słońcem,
hulał wiatr ,
deszcz ronił łzy,
dojrzały kłos falował zapatrzony w błękity,
tężało radosne oczekiwanie,
trzask brązowej skórki
biel ośródki,
miękkość ,
pieszczota ust złaknionych
grube pajdy chleba pokrojone równo,
błogosławiły
noc, dzień,
skwar , deszcz
słońce, ziemię, pracy znój
zapach chleba,
pamięć rąk,
słowa ciche,
wryte w pamięć
„chleba naszego powszedniego daj nam Panie …”