Młody i stary idzie na wagary.
Wagary inicjował Janusz N., pseudo Yogi. W pierwszy dzień wiosny. W tym dniu szli za nim prawie wszyscy chłopcy z klasy, żeby zobaczyć jak Yogi zanurza się w Sanie. Bywało, że po rzece spływała jeszcze kra.
Zawsze były jakieś wagary i zawsze będą. W pewnych latach są bardziej a w innych trochę mniej. Wagary są zwyczajem szkolnym, są dobrym zajęciem dla małych chłopców. To sposób wymigania się z lekcji, desperacki sposób ucieczki do wolności. Wagary klasyczne są jednodniowe, ale mogą też być kilkudniowe, gdy przykryte są jakimś lewym zwolnieniem. Mogą być wagary polegające na opuszczeniu pierwszej lekcji lub dwóch pierwszych. Urwania się z ostatniej lekcji lub dwóch ostatnich.
Wagary okienko, gdy znika się z lekcji w środku zajęć. Wagary mogą być zaplanowane lub spontaniczne, będące wynikiem jakiegoś nagłego impulsu. Takim najczęstszym impulsem bywała namowa któregoś z kolegów. Nie są i nie były wagary moim żywiołem. Miałem w szkole układ z bibliotekarką i gdy byłem w potrzebie mówiłem słówko i nagle minutkę po rozpoczęciu się lekcji otwierały się drzwi od klasy, w drzwiach pokazywała się twarz Marysi, która mówiła do nauczycielki prowadzącej lekcję: „ Pani Gosiu potrzebuję u siebie Marka, proszę go zwolnić z lekcji". Miałem w szkole chyba najwięcej tzw. godzin społecznych – wszystkie spędzone w bibliotece.
Wszystkie moje wagary były dla towarzystwa, po to, żeby być razem z kumplami. Co się robiło na wagarach? Kopało w piłę, grało w karty, piło wino, włóczyło gdzieś bez celu lub siedziało w domu, gdy była wolna chata. I ten jeden raz w roku z Yogim nad Sanem. Wszystkich – trzy razy. Nikt inny nie wszedł do wody, tylko Yogi.
Nie wiem zbyt wiele o tym, co się teraz robi na wagarach. Moi synowie w ogóle nie chodzili na wagary. Czym są wagary dla dużych chłopców? Jestem za stary na wagary. Jeżeli teraz chodzę na jakieś lekcje, to nie po to, żeby z nich uciekać. Wagary dla starych – jakaś ucieczka w utopię?
„Wierz mi, wierz, ta wyspa jest.
Tam noce spokojne, tam tylko spadają race gwiazd,
na szczęście to, trzeba wierzyć im.
Tam dni są słoneczne, tam łąki zielone,
chłopcy z nich rwą kwiaty swym ukochanym.
Musisz uwierzyć mi, że jest taka wyspa pod skrzydłami ptaków."*
Wagary od życia? Myśli się czasem o tym. To trudne zadanie, bo w swojej skrajnej postaci gwarantuje niepowrót. Ale tak na chwilę, czemu nie – ja tak czasem robię, mówię: „pierdole to" i wyłączam się na jakiś czas od wszystkich spraw.
Wagary od sensu? Tak! Też czasem. Też nie za bardzo. Troszkę. Żeby sensu całkiem nie zgubić. Żeby go tylko na chwilę zostawić na boku. Pójść z kumplami na wódkę. Na chwilę porzucić schemat, wyjść z roli, zostawić obowiązki – tak! Jestem za. Takie wagary są dobre dla higieny psychicznej. Dla młodych chłopców ... i dla starych.
*Piosenka „Wyspa" śpiewana przez Mirę Kubasińską z zespołem Blackout. Kompozycja z 1967 roku. Muzyka Tadeusza Nalepy, słowa Bogdana Loebla.
Na youtube jest kilka wykonań tej piosenki, tutaj oryginał http://youtu.be/dPGRlpivfKI