Moje przyjaźnie
Moim pierwszym przyjacielem był Janusz. Chodziliśmy razem do pierwszej klasy szkoły podstawowej. On miał do szkoły dalej, dlatego po drodze wstępował po mnie i później szliśmy już razem. Przyjaźń trwała jeden rok, bo na wakacjach, po pierwszej klasie, przeprowadziłem się z moimi rodzicami do innego miasta.
Cztery lata, od czwartej do siódmej klasy szkoły podstawowej, przyjaźniłem się z Markiem. Siedzieliśmy w jednej ławce. Na lekcjach, pod ławką czytaliśmy z jednej książki Karola Maya. Po szkole mieliśmy swoje westernowe zabawy na tzw. wandołach.
Po skończeniu szkoły podstawowej, nasze edukacyjne ścieżki rozeszły się i przyjaźń też.
W szkole średniej przyjaźniłem się z Waldkiem. To przyjaźń przypadająca na okres dojrzewania. Pierwszy alkohol – pierwsze papierosy były już wcześniej – granie w karty, słuchanie podobnej (albo i nie) muzyki i długie rozmowy, o tym: jak żyć i kim być. To był początek lat siedemdziesiątych. Cmentarze nie były zamykane wcale. Na egzystencjalne tematy najlepiej rozmawia się na cmentarzu, wtedy gdy jeden dzień zmienia się w drugi, czyli między jedenastą w nocy a pierwszą następnego dnia. Razem zdawaliśmy na studia. Ja się dostałem, Waldek później studiował w innym mieście. Resztki tej przyjaźni dotarły do dorosłości. Dzisiaj nie wiem, co u Waldka słychać.
Studia były okresem wielu przyjaźni. Krótszych i dłuższych. Do dzisiaj spotykam przypadkiem wielu starych przyjaciół ze studiów. Najbardziej zaskakująca dla mnie z tego okresu była przyjaźń z Batbayarem z Mongolii, który w ramach wymiany między krajami tzw. demoludów, studiował w Polsce biologię. Mieszkaliśmy przez dwa lata w jednym pokoju w Żaczku. Ta przyjaźń zaowocowała wypiciem morza kawy Inki przy dyskusjach o życiu, i podróżą koleją transsyberyjską do Mongolii i ponad miesięcznym tam pobytem. Zaskakujące w tej przyjaźni było zdumiewająco podobne myślenie o świecie i ludziach, mimo pochodzenia z zupełnie innych kultur. Batbayar po powrocie do Mongolii należał do czołowych działaczy opozycji demokratycznej. Był przez krótki czas ministrem finansów, takim mongolskim Balcerowiczem. Jest obecnie właścicielem wydawnictwa Nepko. Wydaje także polską literaturę, m.in. Mrożka, którego uwielbiał. Mamy ze sobą bardzo ograniczony kontakt. On zapomina języka polskiego, ja jestem słabieńki w angielskim. Gdy widzieliśmy się, stosunkowo niedawno, w 2009 roku w Polsce, porozumiewaliśmy się z niewielką ilością słów. Z naszej przyjaźni pozostało coś, co najlepiej, chyba, nazwać więzią duchową. Dalej mamy podobne poglądy na ludzi i świat, który nas otacza.
Teraz przyjaciel - Anna. Przyjaciółka. Zabrzmiało dwuznacznie? No to niech tak już pozostanie.