„Kraków się pisze” - Materia Świata
Zbiegł po schodach. Na podwórku wiatr sypnął mu w twarz igiełkami lodu.
Podniósł kołnierz znienawidzonego paletka.
Zapadał mrok. Przechodnie snuli się ciemnymi ulicami, brnęli w szarej śniegowej mazi.
- Na Rynku będzie lepiej – pomyślał.
Ale i tam musiał skakać omijając kałuże. Przeciął płytę i na rogu św. Jana, pod figurą Hygei, zobaczył babę stojącą z wiaderkiem czerwonych goździków.
Acha, jest ósmy marca.
Mimowolnie obrócił głowę, milicyjna budka była pusta. Rynkiem zawładnął smog nasycony żółtym światłem oszczędnych latarni.
Omijając wolno sunące auta, przeszedł na drugą stronę ulicy. Jego ulubiony antykwariat pana Kamieńskiego był już zamknięty. Spędzał tam wiele godzin oglądając albumy starego malarstwa, sycąc oczy wspaniałością kolorów, materią świata w gorącym słońcu Południa. Przerzucając kartki roczników „Mód paryskich”, prawie dotykał wzrokiem spływających aksamitów i piętrzących się koronek.
Zerknął na wystawę, ale czuł, że buty nasiąkają mu błotem.
Wszedł więc naprzeciwko do Rio. Napełnione dymem, aromatem kawy i ludzkim gwarem wręcz unosiło się w powietrzu . Szukał znajomych twarzy. Zamówił czarną i oparł się w kącie o ścianę.
Naprzeciwko zawieszone na barowych stołkach śliczne długonogie dziewczyny przekrzykiwały się ze śmiechem. W dżinsach w wyszywanych afgańskich kożuszkach, wyglądały bajecznie. Usiłował wyłowić pojedyncze słowa.
Chyba Szwedki, jedna z nich machała rękoma naśladując spadającego ptaka. Feniks, Feniks - to słowo powtórzyła parokrotnie.
Obserwował je dobrą chwilę i wyszedł zaraz po nich.
Rzeczywiście weszły do „Feniksu”.
I wtedy wpadł mu do głowy wariacki pomysł.
Pod Hygeią kupił naręcze goździków i ruszył do lokalu.
No gdzie, gdzie to? – portier zasłonił mu sobą wejście.
-
Chciałem obdarować kwiatami te Szwedki, przecież dzisiaj jest Dzień Kobiet! Niech nie myślą, że jest tutaj tak źle. Mamy jeszcze fantazję.
Do domu wracał późno, Plantami.
Mgła znad Wisły wpłynęła w alejki i tłumiła dźwięk katedralnego zegara.
Po cichutku otwierał drzwi, a mimo to usłyszał jej głos.
- Znów spóźniłeś się na kąpanie małego.
Ania Marek