Antoni Niedziałkowski
Marcin lokator
Dzisiejszy eksperyment był ostatnim w tej serii badań i potwierdził jego tezę. Wracał do domu zmęczony. Zadowolenie z sukcesu gdzieś się ulotniło. Czuł dziwny niepokój. Za chwilę odpocznie. Jak zwykle spojrzał na okna mieszkania. Były ciemne. Dziwne. Student, któremu wynajmował pokój, zawsze wieczorem był w domu i uczył się. Schody na drugie piętro pokonał szybciej niż zwykle. Otworzył drzwi, zapalił światło. Cisza. Zdjął płaszcz, teczkę zostawił w przedpokoju. Wszedł do kuchni napełnił i włączył czajnik. Na środku stołu leżała koperta. W środku znalazł pieniądze i zadrukowaną kartkę: „Panie Franciszku jadę na święta do domu. Nie wrócę. Te studia to była pomyłka. Zostawiam pieniądze za grudzień. Życzę radosnych świąt i dużo szczęścia w nowym roku. Marcin”
Co się stało? Zastanawiał się. Mieli dobry kontakt. Niedługo po zamieszkaniu Marcin zaproponował wieczorną kawę, która z czasem stała się ich wieczornym rytuałem. Pijali ją zwykle w kuchni rozmawiając o jego badaniach oraz studiach Marcina. Przed tygodniem zaprosił Mariana po raz pierwszy na kawę do swojego gabinetu. Marcin okazał się znawcą antyków, starej biżuterii i numizmatów. Z zainteresowaniem oglądał pamiątki rodzinne znajdujące się w gabinecie. Dopytywał o ich historię i wartość. Zagadali się do późna. Było tak miło, że przyznał się Marcinowi do wbudowanego w ścianę gabinetu sejfu i obiecał przy następnej okazji pokazać mu jego zawartość. No cóż, nie będzie już miał okazji dotrzymać obietnicy.
Zmęczenie znów przypomniało o sobie. Jeszcze tylko schowa do sejfu złoty zegarek, który dziś odebrał od zegarmistrza i idzie spać. Drzwi do gabinetu były otwarte. Przysiągł by że wieczorem zamknął je na klucz. Zapalił światło. Wszystko było w porządku. Skierował się do sejfu wmurowanego w ścianę za biurkiem. Sejf zasłonięty był obrazem przymocowanym do ściany na zawiasach. Odchylił obraz ustawił zamki i otworzył sejf. Był pusty. Do tylnej ściany przymocowana była kartka: „ Panie Franciszku, nie mogłem czekać do następnej kawy z panem. Muszę niezwłocznie wyjechać. Dziękuję panu za gościnę, wspólnie spędzone chwile i rozmowy. Niech Bóg panu wynagrodzi. Marcin”
Z szoku wyrwał go dzwonek do drzwi. Otworzył. Na progu stało dwóch mężczyzn. Starszy z nich wyjął z kieszeni legitymację. Jesteśmy z policji, szukamy Marcina K., mieszka podobno u pana.
c.d.n….. kiedyś