Micha Zamirowski
Grzybobranie

Humoreska z lekkim akcentem kryminalnym
I
Historia ta działa się kilka lat temu, Wydarzyła się w lesie. Las był jeszcze zielony, chociaż zieleń nie była już taka świeża jak w maju , a i trochę żółtego liścia tu i ówdzie można było zauważyć. Wszak wrzesień to był. Słoneczny, dojrzale pachnący. Wilgoci było tyle ile trzeba. Raj dla grzybiarza.
Od dziecka byłem zapalonym leśnym zbieraczem.

To brusznice, to czernice, ostrężyny, no i oczywiście grzyby. Dalej moje atawistyczne upodobania nie sięgały. Dżdżownice, skorki, ślimaki mogły pędzić swój żywot w spokoju i w swoim rytmie. Nie dorosłem jeszcze do miana łowcy. Byłem zbieraczem i pozostałem nim do dziś. Wyposażony w dwa koszyki dziarsko maszerowałem od drzewa do drzewa. Zaglądałem pod każdy krzaczek. Grzybów aczkolwiek powoli, przybywało w jednym i drugim koszu. Zauważyłem, że podąża za mną kobieta . Wiek bliżej nieokreślony, lekko zgarbiona. Pochylała się raz po raz nad grzybami, które byłem minąłem. Zauważyłem jeszcze coś. Pani zbierała olszówki naukowo zwane krowiakami podwiniętymi. Chyba jednak ładnie nazywać je olszówkami. 

Ociągałem się, by znaleźć się bliżej niej. Chciałem ją ostrzec, że to groźny jegomość z tego krowiaka, w dodatku podwiniętego. Tak też zrobiłem.
- Ależ co pan! – odrzekła mi paniusia w średnim wieku. Toć to olszówka! Od lat ją zbieram…
- Ale to grzyb trujący, Szkodliwy i groźny przez to, że jego skutki mogą ujawnić się po latach.
- Bzdury pan opowiada. – Powiedziawszy to raźno ruszyła przed siebie wymachując swoim kijkiem.
Po kilku krokach zawróciła i mierząc we mnie kijkiem nerwowo zaczęła: - A pan zbiera naprawdę trujące grzyby. Widziałam. Obserwowałam pana. Po co?
To „po co” zabrzmiało złowieszczo i poniosło się po lesie echem. Raz, drugi, trzeci…
- To dla żony, - odrzekłem zgodnie z prawdą.
- Morderca, - wrzasnęła kobieta w wieku nieokreślonym. I gwałtownie zawróciła koło okazałego buka jakby chciała się przede mną ukryć; po czy wybiegła na leśną dróżkę. I tyle-m ją widział. Za to echo tym razem powtarzało wielokrotnie: „morderca, morder… erca, erca, erca”.
Pochodziłem jeszcze chwilę po lesie. Nastrój niestety prysnął. I nawet słońce zaszło.
II
Trzeba wracać. Szedłem niemrawo kopiąc jakiś kamyk na leśnym dukcie. Rozmyślałem. Dobrze że chociaż kosze pełne.
Dochodziłem do szlabanu, który zapobiegał wjazdowi zmotoryzowanych miłośników grzybobrania.
Przy zaporze stał szary samochód i pani w wieku nieokreślonym wywijająca swoim kijkiem jak szablą. Kręciła młynki i coś dwóm smutnym czy znudzonym panom również w wieku nieokreślonym intensywnie objaśniała.
Byłem już blisko nich. Wtedy krzyknęło gromko: - To on! to on!
Ponowie podeszli, przedstawili się. Moja nieznajoma zdążyła już dać znać na policję.
- Proszę Pana, ta pani twierdzi, że chce pan zatruć grzybami swoją żonę. Czy to prawda.
- Ależ skąd kocham żonę, jesteśmy szczęśliwą rodziną…
- Ale ponoć zbierał pan bardzo trujące grzyby dla małżonki. – proszę pokazać koszyki.
- O Boże same trujaki, - jęknął jeden.
Drugi w odpowiedzi jąkał się : - mu… mu.. mucho… muchomory, - bo tylko na tyle znał się na grzybach.
Ale historia! ! zaśmiałem się zupełnie niepoważnie. Powagi nie mogłem utrzymać i co chwilę parskałem śmiechem.
- Proszę państwa, moja żona jest panią od przyrody. Uczy w szkole, - zacząłem. - Prosiła mnie, żebym zebrał oprócz grzybów jadalnych, również grzyby trujące. Chce zrobić wystawkę przyrodniczą „Zbieraj grzyby, które znasz!” dla dzieciaków.
- Czyli, co? – rzekł jeden z policjantów.
-Czyli, co? – zawtórował drugi.
- Czyli co? – Jakimś zgaszonym głosem wyszeptała pani w wieku trudnym do kreślenia.
- Nie jest pan mordercą?!
- To pan nie jest mordercą?
- Nie pan jest mordercą? – zakończyła pani w wieku nieokreślonym.
Byli wyraźnie zawiedzeni.
I z tym wyrazem smutku i zawodu na twarzach pożegnali się.
Po paru krokach grzybiarka odwróciła się do mnie i pełnym podejrzeń głosem zapytała: - Ale czy na pewno nie jest pan mordercą? –
I poszła w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Pani w wieku nieokreślonym, która chciała być detektywem.

Joomla Template - by Joomlage.com