Michał Zamirowski
Na cmentarzu katyńskim w Charkowie
Do Charkowa zawsze jechałem z uczuciem radosnej egzaltacji podobnym do tego przed pierwszą randką, z nadzieją, że może wydarzyć się coś niezwykłego. Tak było do czasu, póki nie spełniłem kilka lat temu zapomnianej obietnicy danej trzydzieści pięć lat temu mojej cioci - zakonnicy; klarysce ze Starego Sącza. A obietnica dotyczyła odnalezienia śladu po jej stryju a moim stryjecznym dziadku, o którym w owym czasie wiadomo było tylko tyle, że zaginął na terenie Związku Radzieckiego.
W Charkowie spędziłem pięć lat studenckiej młodości i do miasta czuję ogromny sentyment; uważam go za niezwykle interesujące na wielu płaszczyznach i w którym, o dziwo, jest mnóstwo polskich pamiątek, czy śladów polskości.
Od kilku lat wizyty w Charkowie, wizyty częste, przecież zostało w tym mieście wielu kolegów, przyjaciół i należy dodać (choć może to zabrzmi jak slogan) różnych narodowości, nabrały innego charakteru. Zyskały nowy sens. Stały się swoistymi pielgrzymkami do uświęconej krwią polskiej nekropolii w Charkowie. Od momentu odnalezienia mogiły stryjecznego dziadka odwiedziłem cmentarz kilkanaście razy. Staram się przy tym przywieźć ze sobą zawsze kogoś jeszcze; syna, córkę, synową, kolegę...
Cmentarz znajduje się po prawej stronie szosy nr E 105 tzw. szosy biełgorodzkiej. Jeszcze przed bramą cmentarną, po obu stronach alejki prowadzącej ku mogiłom, znajduje się kilka pionowych tablic z czarnego marmuru, a wśród nich, również z marmuru, Krzyż z Ukrzyżowanym Chrystusem osadzony na głazie granitowym, na którym wyryto napis w językach: polskim, rosyjskim i ukraińskim: „Spokój duszom zmarłych, Boże przyjmij dusze zmarłych w osiedla swoje święte”.
Wszystkie zresztą napisy (oprócz tabliczek epitafijnych) są w tych trzech językach. Obok pionowe tablice wyjaśniające, że: „Tu spoczywają szczątki tysięcy bez winy poległych radzieckich obywateli i polskich oficerów rozstrzelanych w katowniach KNSW [NKWD przypis autora] w latach 1938 - 1941. Pomnik wzniesiony decyzją Urzędu miejskiego Charkowa w sierpniu 1998r. Wzniesiony ze środków KBP obwodu Charkowskiego, diecezji charkowskiej, organizacji społecznych i zakładów Charkowa”.
Wśród drzew po prawej stronie stoi jeszcze jedna, czarna, kamienna pionowa płyta z wierszem Adama Asnyka:
„Szkoda kwiatów, które więdną w ustroni
I nikt nie zna ich barw świeżych i woni.
Szkoda pereł, które leżą w mórz toni
Szkoda uczuć, które młodość roztrwoni
Szkoda piosnek, których nie ma kto słuchać...
Szkoda męstwa, gdy nie przyjdzie do starcia
I serc szkoda, gdy nie mają oparcia.”
I jeszcze jeden kamienny obelisk, a na nim napis w języku rosyjskim na tle surowego ceglanego muru, poszczerbionego pociskami, i zwojów kolczastego drutu. „Pokłońmy się niewinnie zamordowanym Rodakom. Lata 1938 - 1941”.
Ilekroć odwiedzam Cmentarz, wywiera on na mnie niesamowite wrażenie; czuję się niezwykle spięty. Uczucie to narasta, narasta również szum w uszach; kiedy zbliżam się do ołtarza wydaje mi się, że dzwon tam umieszczony za chwilę rozerwie ciszę.
Po moim pierwszym pobycie na grobach pomordowanych jeńców obozu w Starobielsku tak opisałem swoje wrażenia: „Kieruję się ku bramie cmentarnej. Przede mną dwa wysokie słupy z brązu: po lewej stronie z polskim Orłem, po prawej z ukraińskim Tryzubem. Przechodzę przez cmentarne wrota; na ziemi stalowy napis: CMENTARZ OFIAR TOTALITARYZMU-CHARKÓW. Na cmentarzu nikogo nie ma, jestem sam. Panuje niesamowita cisza. Kilkaset metrów dalej po biełgorodzkim trakcie przejeżdża samochód, słychać go jak świszczący pocisk. Przede mną, w oddali, między drzewami lasu, wznosi się las krzyży: prawosławnych i katolickich. Cmentarna aleja gwałtownie skręca w prawo. Przechodzę koło wykonanych z bordowego piaskowca sześcianów. Na ich wierzchnich ścianach kolejno katolicki krzyż, gwiazda Dawida, krzyż prawosławny, półksiężyc z gwiazdą. Rozumiem, że spoczywają tu ludzie różnych wyznań, i również to, że cmentarz ma charakter ekumeniczny. Jest wołaniem o pojednanie.
Droga śmierci
Wzdłuż dawnej «czarnej drogi» znajduje się 75 masowych grobów zwieńczonych krzyżami: 15 z nich to groby polskich oficerów, 65 obywateli radzieckich różnych narodowości. Groby mają postać niewysokich kurhaników o różnej wielkości i formie, wyłożonych kostką bazaltową. Również droga wyłożona jest bazaltem. Całość robi bardzo duże wrażenie. Z jednej strony kamienne pokrycie symbolizuje niezmienność, trwałość, wieczną pamięć, z drugiej obraz przed oczyma jest niezwykle dynamiczny, powierzchnia między drzewami jakby faluje. Wydaje się, że ktoś z zamordowanych i leżących w kamiennych zbiorowych mogiłach za chwilę się pojawi i osobiście da świadectwo prawdzie. Od dłuższego czasu mam gęsią skórę, drżą mi ręce, zesztywniał mi kark. Szum drzew, lekki półmrok, chłód poranka potęguje to uczucie. Na osi północ-południe znajdują się ołtarze: polski i ukraiński. Między nimi znajduje się główna aleja. Kamienne Krzyże Kampanii Wrześniowej 1939 r. i «Virtuti Militari» trzymają wieczną, honorową wartę. Podchodzą do ołtarza. Dwie żeliwne ściany, na których wyryto nazwiska pomordowanych polskich żołnierzy i krzyż pośrodku stanowią tło dla mensy. Na niej udrapowany kamienny obrus... i róża. Z tyłu ołtarza, w dolnej części ściany mieści się „Dzwon Katyński”, na którym można przeczytać tekst pierwszej polskiej pieleni bojowej „Bogurodzicy” U stóp ołtarza spiżowa tablica z napisem: „W hołdzie ponad 4300 oficerom Wojska Polskiego jeńcom wojennym z obozu w Starobielsku i sowieckich więzień zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 r. Naród Polski”. Tuż obok, po prawej stronie, duża, zbiorowa mogiła polska, z leżącym na niej orłem z brązu. Ciszę rozrywa dźwięk mojego telefonu. Zapomniałem wyłączyć. Skruszony odrzucam połączenie. Powracam do moich myśli, ale jest to trudne, dźwięk telefonicznego dzwonka zrobił swoje. Wracam główną aleją. Z jednej i drugiej strony tysiące metalowych tabliczek z nazwiskami, stopniami, przydziałami służbowymi, datami i miejscem urodzin. Jedno na wszystkich jest takie samo 1940 data śmierci”.
Podczas moich pobytów na cmentarzu nie zawsze jest pusto. Kilkakroć spotkałem uczestników wycieczek rozmawiających w różnych językach, pojedyncze grupki odwiedzających, na grobach leżą kwiaty, znicze, czasem fotografie na tabliczkach epitafijnych. Na ołtarzu kwiaty. To znak, że cmentarz żyje swoim cmentarnym życiem, jak każdy nasz polski cmentarz.
Tak, w Dzień Zaduszny odprawiana jest msza św. w intencji pomordowanych odprawiana przez księży z parafii rzymsko-katolickich w Charkowie), a w Święta Wielkanocne obrzędy prawosławne. Mają miejsce również nabożeństwa ekumeniczne, w których biorą udział nie tylko chrześcijanie, ale też wyznawcy judaizmu i islamu. Na cmentarzu odbywają się uroczystości związane z cyklicznym (od 2000 roku) Międzynarodowym Motocyklowym Rajdem Katyńskim oraz Biegiem Wolności. Tu odbywają się również uroczystości bardziej oficjalne związane z rocznicą wybuchu II wojny (1 września) i napaści na Polskę Związku Radzieckiego.
Cmentarz powstał wg projektu, który był zwycięzcą ogłoszonego w Polsce w 1995 r. otwartego konkursu na najlepszą koncepcję polskich cmentarzy wojskowych w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Zwycięzcami zostali artyści rzeźbiarze: Zdzisław Pidek i Andrzej Sołyga oraz architekci Wiesław i Jacek Synakiewiczowie. Cmentarz zbudowany został staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie, przez warszawską firmę «Budimex».
Szumią stare dęby na charkowskim cmentarzu polskich bohaterów. O bazaltowy bruk z trzaskiem rozbijają się żołędzie. Biorę kilka ocalałych. Może wyrosną w polskiej ziemi.
Za każdym razem kiedy wychodzę z cmentarza przy bramie żegna mnie mały piesek, za każdym razem inny. Tym razem wesoło machał do mnie łaciaty sympatyczny kundelek.