Języki wojenne
Jak wyrazić bezsilność, kiedy horyzont znika?
Kiedy dotkliwy jest brak Adresata, ale i brak języka.
Bo jeśli napisać Odezwę, Prośbę, to do kogo?
W jakim języku? Jakich słów użyć, którą pójść droga?
Oburzenia, pokory, rozpaczy, potępienia?
I czy to coś zmieni?
Bo kto z nich zrozumie język
zapuchniętej od płaczu kobiety
z ekranu, zakutanej w kurtki i czapki?
Jej syn, zawinięty w dywan, nieżywy
leży w ogródku przydomowym,
obok rozburzonej komórki.
Pogrzeb sprawiła mu sama.
Obok zniszczona stacja benzynowa
na której razem pracowali,
Syn i Mama.
Ciała nie zakopała.
Może ziemia dla niej była za twarda.
Konstrukcja ze zbitych desek,
ustawiona nad dużym zawiniątku w dywanie
ma bronić dziecka od lisów.
W mediach oboje pozostaną bezimienni.
'Miałam 18 lat jak go urodziłam,
po co teraz żyć?' pyta kamerę,
od bólu ledwie przytomna.
I prowadzi reportera
do opustoszałego domu.
Na etażerce stoi fotografia
ładnego chłopczyka,
ramka z pieskiem i motylkiem.
Jasna grzywka, uśmiech.
Profesjonalność reportera znika
Choć zaprawiony wojną, odwraca twarz.
I, przez chwile, nie znajduje języka.
Człowieku, jedyny w Naturze gatunku,
mową i pismem tak hojnie obdarowany,
nie radzisz ty sobie z językami.
Król życia, bezsensem śmierci złamany.
A przecież to pycha i nienawiści mowa
Czyli właśnie język, wszystkie wojny wykreował.
Drążył, sączył, był dla nich zachęta,
choć mógł chwalić życie i stwarzać piękno.
I tak z Odezwy wyszedł Lament,
do siebie samej.